Nowe nowe

Nie ma mnie tu...
Ostatnio częściej korzystam z DAILY NOTE aby spisać i uczesać moje myśli, mam poczucie, że szeroko pojęty "online" dawno temu zdominował zdrowy balans w moim życiu, dlatego cieszę się, że przestały tak namiętnie interesować mnie social media (za dużym wyjątkiem ukochanego Pinterest), śledzenie newsów z ulubionych portali i oglądanie rzadko coś wnoszących tipów z YT.
Dzięki pandemii żyję prościej, pełniej, wolniej i zdecydowanie wolę tę nową normalność - więcej jestem na świeżym powietrzu, więcej czytam, więcej czasu spędzamy we dwoje i we czworo z pieskami (choć R wciąż dużo online, co chyba udaje mi się szczerze tolerować i tylko czasem trochę narzekać), mam większą cierpliwość do życia i mniej cierpliwości do siebie, bo doceniłam czas, w którym mogę dbać o to by być lepszą wersją siebie - ćwiczyć, dbać o zainteresowania, rozwijać się zawodowo, językowo, spełniać się z satysfakcją w różnych domowych obowiązkach. Co najważniejsze, chyba pierwszy raz w życiu czuję, jak realny wpływ na nas mają moje działania i jak wiele szczęścia przynoszą gdy działam z osobistym przekonaniem.
Jak każdy chyba miałam wiele rozterek w lockdown, zwłaszcza dlatego że nie uznaję substytutów, dlatego że wolałam się nie spotykać wcale niż zrobić to zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Szybszy internet znacznie ulżył w tęsknocie i ku memu szczęściu nawet odkurzył dawne, głębokie relacje. Wierzę, że gdy obustronna życzliwość w sercu jest prawdziwie szczera to nie zniszczy jej czas, a radość odkrywania i aktualizacji jest doprawdy niesamowita!  I nie jest tak, że straciłam zainteresowanie moimi bliskimi, bo zajęłam się egoistycznie sobą, ale jest ALE...
dostrzegłam jak wiele czasu poświęciłam dotychczas na opisane wyżej "przewijanie feedu" w realu - chce ten quality time rozszerzać na więcej niż nas dwoje - umawiać się teraz nie na domówki, ale zrobić coś wspólnie co będzie wszechstronnie dobre :) pogadać o hobby, pomajsterkować, pogadać o problemie w pracy, który Przyjaciółka będzie chciała pomóc rozwiązać, stworzyć pierwsze wspomnienie grillowanej pirackiej ryby złowionej o świcie przez Wujka M, przywołać cenne wspomnienie pierwszego ogniska, pójść na spacer...

To dla mnie lepsze niż to co było normalnością kiedyś, a sielski spokój który na mnie spłynął w lockdown sprawia że nie mam ochoty opuszczać hacjendy i wybieram z tego nowego normalnego życia, to co je dowartościowuje
Jednocześnie trochę martwię się tymi z moich bliskich, który samowolnie lub nie wrócili do dawnej normalności - dla nich izolacja musiała być męką, więc teraz jest nią zmiana, bo nie u wszystkich wróciło stare, tylko jak u Nas - przyszło wiele nowego :)

[to zarchiwizowany roboczy wpis - tak wciąż aktualny w przededniu poniedziałku, w który trwać będzie lockdown bez lockdownu] 
wyżej jest wiele szczęścia i nadziei - dzisiaj, gdy bardziej niż kiedykolwiek mieszkam w kraju, którego się wstydzę, czuję się pozbawiona wolności wyboru, którego nigdy nie chciałabym musieć dokonać, gdzie wiadomości pokazują same kłamstwa a społeczeństwo jest wkurwione

Komentarze

Popularne posty