Buntownik bez powodu
Ostatni czas zawodowo był jakimś nieporozumieniem pełnym niedopowiedzeń, tajemnic i gdybania o czymś na co nie mam wplywu. Ale dzisiaj, w kolejną słoneczną, październikową niedzielę mogę z głębokim westchnieniem powiedzieć, że kończy się zdecydowanie najlepszy weekend od dawien dawna.
Dojrzałam do decyzji, by przestać frustrować się niewiedzą "na czym stoję?" Nastąpiła 180° zmiana punktu myślenia - zapytałam się "czy chcę żeby ktoś mnie przestawiał" i "czy mam cierpliwość ufać dalszym zapewnieniom dot. ulepszeń, które z mojego punktu widzenia są ugorszeniami" - na oba pytania umiem dzisiaj powiedzieć NIE i w tym moja siła. Spojrzałam z perspektywy i nie widzę wiele dobrego.
Tylko dzięki wsparciu i cierpliwości moich bliskich, którzy nie patrzą przez pryzmat siebie na to co u mnie. Którzy ustawicznie, cały czas pomagali mi dojrzewać w decyzji, że zmiana jest niezbędna i dzisiaj i ja to wiem, czuję i zaczynam zmieniać.
Mam takie uczucie jakby ostatnio towarzyszył mi ból fantomowy, taka niewidzialna zaciśnięta do bólu pięść, tak silnie z bezsilności, tak do łez - dzisiaj jest luźna, zrelaksowana - bo wiem, że tak jak nie mam wpływu na obecne zmiany tak samo jak innych, gdy się nie zaadaptuję wyrzucą mnie bez mrugnięcia okiem. Wierzyłam w relacje, których nie ma. Te najważniejsze, które faktycznie są przetrwają, ale w tej rozgrywce zbagatelizowano je w pełni, a co gorsza - podjęto próbę zlikwidowania ich.
Dzisiaj już nie chce wiedzieć co mnie czeka tu gdzie jestem, bo bardziej interesuję się tym, co znajdę tam gdzie będę. Uśmiecham się, co całkiem niedawno było dla mnie naturalne codziennie zanim w wirze decyzji rzucono na mnie cień.
A w odpowiedzi na kolejną prośbę o zaufanie... cóż... Mogę tylko odpowiedzieć UFUFUF i iść kreowaną przeze mnie moją ścieżką.
Dojrzałam do decyzji, by przestać frustrować się niewiedzą "na czym stoję?" Nastąpiła 180° zmiana punktu myślenia - zapytałam się "czy chcę żeby ktoś mnie przestawiał" i "czy mam cierpliwość ufać dalszym zapewnieniom dot. ulepszeń, które z mojego punktu widzenia są ugorszeniami" - na oba pytania umiem dzisiaj powiedzieć NIE i w tym moja siła. Spojrzałam z perspektywy i nie widzę wiele dobrego.
Tylko dzięki wsparciu i cierpliwości moich bliskich, którzy nie patrzą przez pryzmat siebie na to co u mnie. Którzy ustawicznie, cały czas pomagali mi dojrzewać w decyzji, że zmiana jest niezbędna i dzisiaj i ja to wiem, czuję i zaczynam zmieniać.
Mam takie uczucie jakby ostatnio towarzyszył mi ból fantomowy, taka niewidzialna zaciśnięta do bólu pięść, tak silnie z bezsilności, tak do łez - dzisiaj jest luźna, zrelaksowana - bo wiem, że tak jak nie mam wpływu na obecne zmiany tak samo jak innych, gdy się nie zaadaptuję wyrzucą mnie bez mrugnięcia okiem. Wierzyłam w relacje, których nie ma. Te najważniejsze, które faktycznie są przetrwają, ale w tej rozgrywce zbagatelizowano je w pełni, a co gorsza - podjęto próbę zlikwidowania ich.
Dzisiaj już nie chce wiedzieć co mnie czeka tu gdzie jestem, bo bardziej interesuję się tym, co znajdę tam gdzie będę. Uśmiecham się, co całkiem niedawno było dla mnie naturalne codziennie zanim w wirze decyzji rzucono na mnie cień.
A w odpowiedzi na kolejną prośbę o zaufanie... cóż... Mogę tylko odpowiedzieć UFUFUF i iść kreowaną przeze mnie moją ścieżką.
*Tytuł w związku z miejscem zakwaterowania w przyjemnym hotelu STARE KINO w Łodzi. Byłyśmy w pokoju "Buntownik bez powodu" i efekt taki,że buntownik uznał że nie ma powodu, sensu i inwestując energię w to co dobre zrobi coś lepszego dla Siebie.



Komentarze
Prześlij komentarz